Lista aktualności Lista aktualności

Pod czujnym okiem matki

Bielik zaobrączkowany. Gdy w majowe dni kolbudzkie lasy ożywione zielenią rozwiniętych liści, tętnią śpiewem wszelkiego ptactwa, pojawia się w nich grupa fachowców zajmująca się badaniami nad życiem jednego z większych ptaków Polski - bielika. To właśnie w tym okresie konieczne jest ustalenie, czy gniazdujące na naszym terenie pary wyprowadziły lęg i czy młode są w dobrej kondycji?

Tym razem w 3 - osobowym składzie ekipa badaczy zmierza w kierunku gniazda, umiejscowionego na wysokiej sośnie, rosnącej w kępie starych drzew,  pozostawionej podczas ostatniego cięcia, mającego na celu odsłonięcie młodego pokolenia buka, które dzielnie wzrastało wśród starszych poprzedników. Właśnie takie miejsca na budowę gniazda wybiera ten, stanowiący pierwowzór naszego godła ptak. Tym większa satysfakcja dla nas leśników, że można pogodzić w pomorskich lasach funkcję gospodarczą z ochroną przyrody.

                Dojście do gniazda prowadzi przez młodnik, ale na nic zdaje się gęsty parasol bukowych liści. Bieliki dostrzegają nas w odległości ponad stu metrów i wzlatują wysoko nad gniazdo. Rozpoczyna się wspinaczka na drzewo. Tym razem nie udaje się zarzucić rzutki tak by opadła na ziemię, więc wciągnięcie liny po, której można się wspiąć jest niemożliwe. Pozostaje tradycyjne wejście z użyciem 2 pasów, co znacznie opóźnia nasze prace. Wreszcie wspinacz dociera w okolice gniazda i tam czeka na niego niespodzianka. W mierzącym 2 metry gnieździe zastaje jedno pisklę, jedno jajo i ... jedną rybę. Bezpiecznie zapakowany pisklak jest transportowany na ziemię, gdzie zostanie zbadany i zaobrączkowany. Młodzian jest zdecydowanie mniejszy niż pisklaki obrączkowane w zeszłym roku. Trudno ustalić przyczynę takiego stanu rzeczy. Ptaki mogły utracić lęg w początkowej fazie wysiadywania (chociażby z powodu agresywnych kruków, czy niesprzyjających warunków pogodowych) i podjęły próbę ponownego wychowania młodych. Stąd tylko jedno pisklę miało dość siły by rozwinąć się w sposób prawidłowy. Tak czy inaczej pisklak jest cały w puchu i waży "zaledwie" 1,7 kg. Mimo małej wagi jest bardzo oporny w czasie dokonywania pomiarów, czym doprowadza jednego z naukowców do szewskiej pasji. Trzeba mieć nie lada cierpliwość, by kilkukrotnie przykładać miarę, w celu uzyskania jednego pomiaru. A jest co mierzyć...  . Długość szponów, dzioba, skrzydeł, a potem jeszcze całą masę innych parametrów, które pomogą lepiej poznać funkcjonowanie całej populacji bielika. Malec, choć droczy się z nami w trakcie badań, to już chwilę potem dostojnie pozuje do zdjęć. I gdyby nie szpony i ostry, masywny dziób można by go wziąć za pingwina. Tak czy inaczej jest uroczy. Zakładamy obrączki i malec wędruje do gniazda.            

                Rodzice czujnie obserwują wszystko z powietrza i mamy nadzieję, że nie będą się gniewać za to chwilowe naruszenie domowego miru. Wszak robimy to po to by lepiej poznać życie tego gatunku, jego zwyczaje i upodobania. Jedno co wiemy już dzisiaj to fakt, że bieliki wbrew wcześniejszym przypuszczeniom nie stronią od miejsc objętych gospodarką człowieka, a potrzebują jedynie odrobiny spokoju w okresie wysiadywania jaj. O spokój ze strony ludzi zadbają leśnicy. Z krukami... muszą radzić sobie same... . Taki już urok dzikiej, ojczystej przyrody.